Artykuły

Kryzysy i wojny pozwalają nam dostrzec, że istnieją wśród nas ludzie szlachetni. W ogarniętej kryzysem Grecji rozwijają się organizacje niosące pomoc dla najbiedniejszych: Na placu w centrum miasta znajdują się restauracje, lodziarnie, a w bocznych uliczkach znaleźć można pchli targ i sklepy z pamiątkami. Na samym placu coraz częściej też można zobaczyć grupę wolontariuszy, którzy rozdają jedzenie. […] Jeszcze kilka tygodni temu jedzenie było rozdawane tylko w piątki, teraz wolontariusze robią to niemal codziennie. W siedzibie organizacji każdy może też za darmo napić się kawy lub wziąć prysznic. Takich organizacji jak Oallos Anthropos w samych Atenach jest obecnie kilkadziesiąt.

Biorąc pod uwagę skalę ubóstwa, te działania nie wydają się wystarczające:

Ze statystyk OECD wynika, w ubiegłym roku 18 procent Greków nie było stać na kupno jedzenia. Według danych rządu, stopa ubóstwa w Grecji wynosi w tej chwili 23 procent i w porównaniu z 2008 rokiem, czyli do czasu przed kryzysem zwiększyła się o 3 procent. Stopa bezrobocia wynosi 26 procent, pracy nie ma co drugi młody Grek.

Grecja – tak jak wiele innych krajów potrzebuje rozwiązań systemowych, które pozwoliłyby ograniczyć skalę ubóstwa. Do takich krajów należy także Polska. Biorąc pod uwagę założenia realizowanej po wejściu do UE polityki spójności, należy uznać ją za porażkę: Przystąpienie do Unii wpłynęło na podniesienie standardów życia obywateli wschodnioeuropejskich państw, jednak nie wszyscy skorzystali z tego w równym stopniu. W Polsce PKB na mieszkańca według parytetu siły nabywczej sięga dziś dwóch trzecich średniej unijnej. Jeszcze w 2007 roku wskaźnik ten stanowił około połowę wspólnotowej średniej – wynika z danych Eurostatu. Według danych GUS, przeciętne dochody rozporządzalne netto mieszkańców miast kształtują się teraz na poziomie 18,7 tys. zł rocznie. Tymczasem dochody polskich rolników są o prawie 50 proc. niższe. „Jeśli spojrzymy na to, co dzieje się poza wielkimi ośrodkami miejskimi, znajdziemy mnóstwo ludzi, którzy nie czują się beneficjentami tego gospodarczego boomu”.

Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest brak silnych struktur, zdolnych do absorpcji funduszy unijnych w najbiedniejszych regionach kraju. Dlatego potrzebne są nowe idee, które byłyby impulsem dla rozwoju społecznego i organizowania się społeczeństw.

Możemy przy tym wyróżnić dwa przeciwstawne kierunki refleksji na ten temat: jeden wiąże się z ideą państwa socjalnego na wzór skandynawski (czyli w oparciu o redystrybucję), a drugi z ideą społecznej gospodarki rynkowej na wzór niemiecki (czyli poprzez integrację celów biznesowych z celami związanymi z rozwojem społeczeństwa).

 

W społeczeństwie sieci najbardziej efektywną metodą rozwoju staje się tworzenie sieci lokalnych i ich włączanie w sieć globalną. Znaczenie sieci lokalnej w skali globalnej zależy między innymi od kapitału społecznego i związanej z nim innowacyjności. W tym kontekście na szczególne podkreślenie zasługuje rola edukacji, która pozwala na rozwój kapitału społecznego. Paradygmat sieciowy wpływa jednak także na edukację. Przy tradycyjnym podejściu kształcenie specjalistów jest procesem w dużym stopniu niezależnym od sieci powiązań rynkowych. Biznes traktuje edukację jak dobro wolne (takie jak powietrze i woda). Postępująca globalizacja sprawa zaś, że z punktu widzenia społeczeństwa wchłanianie najlepszych absolwentów przez globalne korporacje jest postrzegane jak 'drenaż mózgów'. Rozwój sieci obejmujący jednostki edukacyjne zmienia tą sytuację. Kształcenie staje się sposobem wykorzystywania kapitału społecznego dla rozwoju kapitału intelektualnego, który z kolei stanowi źródło przewagi konkurencyjnej. Siła powiązań lokalnych sprawia, że edukacja jest dostosowana do potrzeb lokalnego rynku, który rozwijając się daje szansę działania w skali globalnej.

© 2015-2016 Fundacja Galicea